Czasem odnoszę wrażenie że żeby być zrozumianym dobrze w tym kraju trzeba być zwyczajnie Januszem, który naparza od piatku do niedzieli browary robiąc selfie grila.
Byc malkontentem który z niczego nigdy nie jest zadowolony.
Zamontować sobie na stałe polską podkówkę i nigdy się nie uśmiechać, bo wiadomo śmieje się to pewnie debil.
Każdy żart brać na klatę i walczyć swoją zardzewiała szabelką starych skostniałych przekonań.
Uznać że miłość to fikcja literacka, a obnoszenie się z nią przystoi nastolatce z podstawówki.
Zazdrościć i być zawistny o każdy sukces swoich „przyjaciół” ktorych przy najbliższej okazji ściągniesz w dół własnej depresyjnej egzystencji.
Egzaltować się czyimś nieszczęściem i non stop porównywać stan swojego marnego konta do innych.
Epatować pustymi hasłami które straciły kompletnie na wartości, przez patologie która zrobiła z tego napis na ścianie toalety: Bóg Humor Włoszczyzna.
Uznawać tylko i wyłącznie własną prawdę i przekonywać siłą innych do własnych racji.
Zamknąć się we własnym więzieniu przekonań i wartości, oraz wyrzucić klucz przez okno telewizora.
Ślepo wierzyć iluzorycznym autorytetom.
Zakładać codziennie maskę i żebrać o akceptacje i uznanie innych.
Zabiegać z całych sił o status społeczny i materialny, tracąc przy tym życie i paradoksalnie, uznać to za sukces.
Warto zacząć weryfikować prawdę ktora człowiek sie posługuje na codzien, bo moze sie okazać ze jest nieaktualna.